Jutro popłyniemy daleko, jeszcze dalej niż te obłoki….

Może jeszcze nie jutro, ale mam wielką nadzieję, że już iedługo. Bardzo niedługo. Na razie „pływać po niebie”, tu w znaczeniu: latać, mogę jedynie w internecie.

Bardzo, ale to bardzo pomagają mi w tym dwie strony. Flightradar, czyli możliwość podglądania ruchu lotniczego na całym świecie w rzeczywistym czasie.

Najpierw myślałam, że mapa „umrze”, zatrzyma się. Bo przecież teoretycznie wiele lotów jest wstrzymanych. Nawet jeżeli sporo maszyn latających jest uziemionych, to i tak na mapie złoci się od samolotów. Klikam sobie w taki duży, najlepiej przelatujący nad wielką wodą. O, na przykład ten. Z Szanghaju do Madrytu. Ponad 11 godzin w powietrzu. Albo ten, z Cincinnati do Lipska. A teraz na chwilę na drugą półkulę, nad Pacyfik, by zerknąć na samolot z Kailua-Kona (na Hawajach) do Ontario. Tylko powzdychać i pomarzyć.

Wtedy z pomocą przychodzi mi druga strona; mapa googlowa. Jeden klik i jestem w Kona. Na teraz muszą wystarczyć zdjęcia. Na pierwszym wodospad, na tle soczystej zieleni trzy białe wstęgi opadającej pionowo białej wody. Na drugim palmy, niskie domy z płasko opadającymi dachami, i woda, dużo wody. Hmm, ktoś ze znajomych opowiadał mi o Kona, A tak, tak co roku odbywają się światowe zawody Ironmana. Brał w nich udział bohater mojego reportażu pt: Czasami brakuje 9 sekund. Bardzo barwnie opowiadał o starcie w Kona. Hawaje… Dlaczego nie?

Albo Ontario. Na początek. Bo bardziej interesując mnie inne zakątki Kanady, Na przykład Wyspa Świętego Edwarda i wymyślone przez Lucy M. Montgomery miasteczko Avonlea, gdzie mieszkała Ania z Zielonego Wzgórza. Albo odwiedzę koleżankę, z którą kiedyś razem pracowałyśmy w radiu. Albo odszukam rodzinę mojej mamy, z którą dawno straciłam kontakt. Pamiętam tylko, że ta moja zagubiona ciocia na imię miała Nadia, i była rówieśniczką i przyjaciółka mojej mamy.

Cudne są takie podróże. Oczywiście jeszcze bardziej cudne byłyby w realu. Muszę je wpisać na listę marzeń do realizacji, i kto wie? Marzenia trzeba spełniać.

Na razie siedzę w zamknięciu i cieszę się, że mogę siedzieć w słoneczku na tarasie, o oczekiwaniu aż paskudny koronawirus pójdzie tam, skąd przyszedł i już nigdy nie wróci.