Kolega ze studiów nominował mnie, bym oznaczyła na FB siedem książek ważnych dla mnie. Najpierw rzuciłam się na książki mojego dzieciństwa. I uświadomiłam sobie, że było ich tak dużo, iż przeklęłam kumpla w żywe kamienie, że mnie tą siódemką ogranicza.

Należę do pokolenia, które w dzieciństwie, młodości i wczesnej dorosłości czytało jak szalone.

Biblioteki mojego dzieciństwa już nie ma. Mieściła się w dzisiejszym Kluczborkiem Domu Kultury, ale tak z tyłu. Wchodziło się przez piękną zdobioną frymuśnymi żelaznymi okuciami bramę, przechodziło takim niby korytarzem, a na jego końcu skręcało się w prawo. Tam były najpiękniejsze drzwi świata, drzwi biblioteki.

Nikt mnie tam nie musiał zaprowadzać, biblioteka mieściła się bardzo wygodnie – po drodze ze szkoły do domu. Potem się skręcało, ale tylko kawalątek, na lody do Wrodarczyka. Po złotówce za gałkę, a marzeniem było 5 gałek, nie do przejedzenia.

Wracając do biblioteki. Trzeba w niej było trzymać buzię na kłódkę, ale za to w książkach można było grzebać bez ograniczeń. I wypożyczać. Były też spotkania z autorami. W czasach, kiedy o celebrytach nikt nie słyszał bo nie było ich na świecie, spotkanie z samym Aleksandrem Minkowskim czy Zbigniewem Nienackim to był rarytas.

Wtedy książki otaczały mnie wszędzie. W domu, dzięki rodzicom, miałam ich pełne półki. Z koleżankami z ulicy gadałyśmy do siebie cytatami z książek. I był to slang dla nas wszystkich zrozumiały.

Na studiach zawaliłam rok, bo na moje nieszczęście biblioteka była ledwie sto kroków od mojego pokoju w akademiku nr 3 w Katowicach Ligocie, i dysponowała imponującym księgozbiorem.

W miarę zmagania się z dorosłością czasu na czytanie trochę ubywało, nigdy jednak na tyle, bym z książkami wzięła dłuższy rozbrat. Zaczęłam je również pisać, a w czasie długich podróży samochodem, na przykład na cykl spotkań autorskich w okolice Białegostoku, słuchać!

Nominacja Andrzeja przypomniała mi o tych cudnych dla mnie czasach. I o książkach, które wtedy nie czytałam a pochłaniałam. Pojawiła się pokusa, by do niektórych raz jeszcze powrócić. Ale z drugiej strony, tyle pojawiło się nowych, że chyba pójdę w tę stronę. A więc do boju, to znaczy: do nowych lektur marsz!