(nadmienić muszę, że rzecz się działa dawno dawno dawno, czyli jakieś sześć lat temu, albo coś koło tego)

Dlaczego nie dasz ogłoszenia?

– To z ogłoszenia można znaleźć korepetycje dla dzieciaka?- pytałam sceptycznie ja, wierząca tylko w osobiste rekomendacje i szeptany marketing.

– Tam wszystko można znaleźć – zapewniła z przekonaniem Agnieszka.

A szukać trzeba było na cito, bo jako matka nauczycielka nie sprawdzałam się. Kołatało mi się po głowie, że w szkole jakoś to pójdzie. Zbyt mocno skupiłam się na zajęciach poza szkołą, a moje dziecko weszło w to bardzo naturalnie.

Jeździć na koniu? O tak, nawet codziennie. Aikido. Dwa razy w tygodniu! Zajęcia teatralne. Bez nich nie da się żyć. Tymczasem wychowawczyni w szkole ostrzega: jak tak dalej pójdzie, będzie duża skucha. Nawet tej skuchy nie chciała nazywać.

Próbowałam odrabiać z młodą lekcje i wspólnie uczyć się. Zwykle kończyło się to moim krzykiem: żeby takiej prostej rzeczy nie wiedzieć....

I jej histerycznym płaczem; idź sobie, nie kocham cię!

Skoro Agnieszka zapewnia, że przez ogłoszenie można wszystko znaleźć, wie co mówi. Gdy przeprowadzała się, wystawiała tak dziwne rzeczy jak nie działający piec gazowy czy kafle ze starego pieca. Wszystko udało jej się sprzedać. I kupić drugie tyle, równie dziwnych rzeczy do jej artystycznego mieszkania; stare ramy od drewnianych okien, puste skrzynki czy drzewko bonsai.

Zaryzykowałam!

Szukam osoby (uczeń/student), która pomoże 11-latce w odrabianiu zadania domowego, budżet ograniczony.”

I tak w naszym życiu pojawiła się Paulinka.

Oczywiście nie od razu. Najpierw musiałam przesiać oferentów. Nie spodziewałam się takiego odzewu. Szukałam intuicyjnie, na czuja. Raczej dziewczyny, bo wiedziałam, że łatwiej jej będzie nawiązać nić porozumienia z moją ukochaną córeczką.

Oczywiście nie bez oporu.

Nie chcę, sama dam radę! – wykrzykiwała w proteście.

Ale po raz pierwszy w życiu byłam twarda.

Spróbuj – argumentowałam. – Poznaj ją. Jak ci się nie spodoba, to nie będziemy tego ciągnąc. Daj jej szansę! A przede wszystkim sobie, żeby w szkole nie było kichy!

To była miłość niemal od pierwszego wejrzenia. Paulinka, prymuska w swojej szkole, okazała się miła, uczynna, otwarta. I jak na 17-latkę, bardzo mądra, również życiowo. I zaradna. Okiełznała moje dziecko bez najmniejszego problemu. Od tej pory słuchałam nie tylko o tym, jaka Paulinka jest fajna. Oraz o tym, jakich ciekawych rzeczy uczą w szkole.

I tak, zupełnie nieoczekiwanie, z ogłoszenia, znalazłam cudowną starszą siostrę dla mojej jedynaczki. Kto by pomyślał?

Wielka szkoda, że tylko na rok.

Na zdjęciu ja jako starsza siostra 😉 nie zawsze się sprawdzałam z tej roli

Boguśka, Grzesiek, kocham Was!