Nie ma z w tym stwierdzeniu nic obrazoburczego. Tak wygląda rzeczywistość. Swoją drogą, skąd miałby Bóg wiedzieć, jaka jest starość? Bo Wszechwiedzący. Wiedzieć a doświadczyć, dwie rożne rzeczy. Nawet Jego syn ziemię opuścił w kwiecie wieku. Tyle nawiązań do tytułu, przejdźmy od razu do smutnej, starczej rzeczywistości.

Najpierw opowiem, skąd myśli o starości i pomysł na tę bajeczkę. Bo na pewno nie stąd, że sama, jak my wszyscy zresztą, zmierzam w tym kierunku. Jedni mają do starości dalej, inni bliżej. Jednych dopadnie szybciej, inni jak mogą opóźniają ten proces. Wciąż jednak jest to droga w jedną stronę. Nie chcę tym tekstem dołować innych, czy samą siebie. Pragnę natomiast, byśmy dali sobie przestrzeń na refleksję. Chociaż.. Syty nie zrozumie głodnego, dokładnie tak samo jak młody starego.

Do rozważań nad tym, jak to jest być staruszką/staruszkiem, zmusił mnie film. Uwaga, będą spojlery, więc jeśli ktoś nie chce, niech nie czyta. Film nosi nazwę niewinnie mylącą: Zadbam o wszystko. (I Care a Lot), a rolę czarnego charakteru, zresztą świetnie, gra jedna z moich ulubionych brytyjskich aktorek Rosamund Pike. Na diaboliczność granej przez nią postaci składa się kilka elementów; bezwzględność, spryt, sprawczość, umiejętność wykorzystania systemu, determinacja i do zdobycia bogactwa i władzy oraz niewątpliwie odwaga. Aż mnie dreszcze przechodzą, gdy o niej myślę. Grana przez Rosamund postać, niejaka Marla Grayson, wykorzystując nielegalnie uzyskane od przekupnej lekarki informacje, przejmuje opiekę prawną nad starszymi osobami, Najchętniej bogatymi i samotnymi, ale daje sobie też doskonale radę, gdy w grę wchodzi rodzina. Na przykład syn, zdeterminowany by odwiedzić matkę bez jej woli umieszczoną w domu starców.

Otóż Marla Grayson pewnego słonecznego dnia staje w progu bogatej starszej pani, zupełnie zdrowiej na ciele i umyśle, w eskorcie policji i z dokumentem w ręce, że od tej pory jest jej opiekunką prawną, i to one będzie od tej chwili podejmować decyzje, dotyczące jej życia. Starsza pani dostaje pół godziny na spakowanie się, po czym wsiada z Marlą do samochodu i jedzie nie wiadomo gdzie. Tyle że dokładnie wiadomo, do luksusowej klatki w domu opieki dla starszych. Niepwena, co się wokół niej dzieje, zaczyna wątpić we własne zmysły, traci telefon, a na końcu wolność. Widz ma dziką pewność, że zamykające się za nią drzwi nigdy się już nie otworzą. Droga w jedną stronę,

Zmroziła prostota i łatwość, w jaki sposób można odebrać komuś dotychczasowe życie. Robisz prawny pstryk, i masz nad kimś absolutna władzę. Pstryk i bezwzględna oszustka robi z pozbawiania starszych ludzi dochodowy biznes. Bo to łup najłatwiejszy z możliwych.

Brzmi znajomo, choć tam Ameryka a ty Polska. Zacznę od metody na wnuczka/policjanta/pracownika socjalnego, czy kogo tam jeszcze. Ileż razy w mediach czytaliście podbne doniesienia; zapukał do 84-latki, powiedział, że ma dobre i tanie ziemniaki do sprzedania, poprosił o rozmienienie 200 zł. Gdy zobaczył gdzie starsza pani trzyma pieniądze, kazał po siatkę, i tyle go widziała. Wraz z nim zniknęły pieniądze. Pamiętacie słynną sprawę z Bielska Białej. Dwoje młodych ludzi przyszło do 99-letniej pani Ewy. Niby ze spółdzielni mieszkaniowej, niby naprawić rury w łazience. I gdy rozmawiali w tej łazience, ktoś splądrował mieszkanie starszej pani i ukradł wszystkie oszczędności. Cztery tysiące! Słownie; cztery tysiące złotych. Nawet nie chcę komentować faktu, że mieszkamy w kraju, gdzie po latach pracy oszczędności życia zamykają się w tej kwocie.

Ta historia jest akurat historią z happy endem. Sprawę nagłośniła jedna z fundacji, i z całej Polski sypnęło kasą. Wystarczy jej na wymarzoną altankę pani Ewy i godne życie do końca życia. Warto jednak pamiętać, że szczęśliwe zakończenia takich historii to rzadkość. Zwykle jest płacz, rozczarowanie i pustka na koncie.

Mogłabym tu przytoczyć długą listę, jak bezkarnie oszukać starszą osobę. Oszuści bez skrupułów i naciągacze radzą sobie świetnie bez moich podpowiedzi. Często balansując na granicy prawa, pozostają bezkarni. Patrz; sprzedaż garnków/kołder czy czego tam jeszcze, za grube tysiące, połączoną z wycieczką do Lichenia?

Starość nie brzmi dumnie. Dumnie brzmi młodość, z jej szarżowaniem na życie, głodem szukania nowego, pasją układania świata po swojemu, a czasem lenistwem istnienia. Starość to droga coraz węższa, coraz bardziej stroma, droga w kierunku końca. Starość i młodość można postawić na dwóch biegunach, nie ośmielę się jednak przypisać im równie kontrastowych emocji: radości i smutku. Te mieszają się, nie poddając cezurze czasu.

A czas biegnie w jedną stronę, nie da się go zatrzymać, ani tym bardziej zawrócić. Co nie znaczy, że wielu nie stara się tego dokonać. Mówi się o nich: próbują oszukać PESEL.

Na koniec informacja do młodych. Często nawet jeżeli ciało dźwiga szósty, siódmy czy ósmy krzyżyk, w głowie wciąż hula 18, no może 25 lat. I tego trzeba się trzymać.