Dobro, moi kochani, zwycięża nie tylko w bajkach. Zwycięża również w życiu, Im mocniej to wierzymy, tym więcej tego dobra doświadczymy. Zresztą! Nic tu nie trzeba brać na wiarę, przedstawiam solidne, mocne dowody na to, że dobro jest wokół nas.
Od jakiegoś czasu – zamknięta w domu z wiadomych powodów – zaczynam moje internetowe życie od obejrzenia dwóch stron. Strony życia i strony śmierci.
Na stronie śmierci uderzają we mnie statystyki. Ile osób danego dnia, w różnych zakątkach globu, umiera z powodu koronawirusa, a ilu wirusa „złapało”. Gdy to piszę, liczba zainfekowanych zbliża się do 5 milionów, a zmarłych przekroczyła 300 tysięcy.
Mnie jednak bardziej ciekawi strona życia! To jednocześnie strona pokazująca, ile w nas jest życzliwości, współczucia, chęci dzielenia się z innymi, jakie tkwią w nas pokłady hojności i dobroci. Strona życia w tym przypadku jest stroną fundacji Siepomaga. Oraz wielu, wielu innych. Zobaczymy, ile uda mi się zmieścić w tej bajeczce.
Najdroższy lek świata! 9 milionów za życie mojego dziecka! Tematem zainteresowałam się bliżej po telefonie od koleżanki z Opolszczyzny. To tam mieszkają rodzice dwójki dzieciaków, chorujących ma SMA, rdzeniowy zanik mięśni typu 1. W skrócie to choroba, która krok po kroku „zabiera” dziecku władzę w mięśniach, od tych odpowiedzialnych za poruszanie się zaczynając, a na mięśniu sercowym kończąc. W efekcie dziecko umiera. Chyba że… Chyba że otrzyma terapię genową. Cena leku jest stała: 2 125 000 dolarów. Nie pomieszały mi się zera. Ponad 2 miliony dolarów, plus koszty badań, pobytu w szpitalu i rehabilitacji. W szpitalu w USA, bo tam ten lek opracowali, tam mają doświadczenie i odpowiednich specjalistów.
Co w tym dobrego, zapytacie? I co za szatański umysł wyliczył taką cenę za lek dla umierającego dziecka? To dyskusja na kiedy indziej. Dzisiaj o grupce dzieciaków z Polski, która pomimo pandemii, przechodzi w USA terapię genową. To Kacperek, Franio, Tosia, Patryś, Franek.
Mama rocznej Tosi z Oleśnicy informuje na Facebooku: Stało się to, o co wraz z ogromną Armią wielkich i wspaniałych Serc walczyliśmy od końca grudnia, W Houston, w Texas Children’s Hospital Tosia właśnie otrzymała Zolgensma.
Chory na SMA Kacper trafił do Chicago, do Lurie Children’s Hospital. Kacperek dostaje właśnie terapię genową. Godzinny wlew dożylny powoli dobiega końca. Mały pacjent jest bardzo dzielny; wpis mamy wydaje się jasny i rzeczowy, a twarz na zdjęciu promieniuje.
Również w Chicago jest już mały Patryk Radwański Patryś, jak pieszczotliwe nazywa go pół Polski, też dostał wymarzoną terapię genową. Teraz przed nim i jego rodzicami wielomiesięczna rehabilitacja. Na podanie leku czeka Franio z Namysłowa oraz jego imiennik, Franek z Knurowa.
Dla tych dzieciaków i ich rodziców to początek dobrego! Złożyły się na to armie, dosłownie, armie dobrych ludzi. Każde z tych szczęśliwych zakończeń kosztowało niemal 10 milionów złotych. Kwota niemożliwa do osiągnięcia przez zwykłą polską rodzinę.
Na wyjazd Patryka na terapię genową do Chicago „złożyło się” ponad 200 tysięcy osób, nie licząc kilku fundacji, instytucji oraz pieniędzy 1% podatku. Armia ludzi.
Każde z tych dzieciaków zebrało wokół siebie armię. Armia Tosi, Kacperka, Patrsia, Frania. Setki ludzi, obdzwaniających firmy z prośbą o pomoc, zakładających wirtualne i prawdziwe skarbonki, organizujących imprezy, oddających fanty na licytację, kupujących fanty, obsługujących strony w mediach społecznościowych, dobijających się do celebrytów, by swoim nazwiskiem wsparli zbiórkę.
Te armie wciąż działają. I wspierają kolejne dzieci. Wojtuś ma na swoim koncie ponad 5 milionów. To spora kwota, potrzeba jednak drugie tyle. Jest pandemia, złoty słabnie a za cena leku nie ulega zmianie. To wciąż 2 125 000 dolarów. Lista potrzebujących 10 milionów na terapię genową skraca się bardzo powoli. Na swoją szansę czekają Sandra, Ksawery, Hania, Zosia, druga Tosia.
Strony pomocowo- crowdfundingowe puchną od zbiórek. Układając w głowie, o czym napiszę, zebrało mi się tyle przykładów dobra wokół nas, że nie wiem, czy miejsca wystarczy.
Z naszego podwórka. Na operację Bruno Kreboka, wnuka legendy bielskiej siatkówki zebrano prawie milion złotych. Chłopu groziła amputacja nóżek, dzisiaj Bruno biega.
Epidemia koronawirusa. Wiadomość zła, a ile dobra wygenerowała. Ludzie hojnie wpłacają na zbiórki na służbę zdrowia. Ja sama włączyłam się w facbookową akcję #PsiarzeMedykom. Dzięki nim mój pies ma kulę smakulę, świecącą obrożę i czesadeło. a jedna z uczestników akcji już wkrótce pozna przygody swojego psa w napisanym przeze mnie opowiadaniu. Akcja Widzialna Ręka, o której słyszałam od przyjaciółki z Katowic. Akcja Pomogę bo mogę, z mojego rodzinnego Kluczborka. Kto żyw szył maseczki, Gosia Pondel, dyrektorka SDP w Kluczborku, Barbara Franica, sołtyska z Reńskiej Wsi…
Ja kończę, a wy piszcie swoje listy dobroci. Na pewno będą długie!
Najnowsze komentarze