Mam słabość do papierowych książek, a szczególną słabość mam do słowników. Tak wiem. Każdy wyraz mogę bez problemu sprawdzić w Internecie. Papierowy słownik to jednak co innego, przynosi mi w prezencie różne słowa. Maszoperia, panoptikum, ondulacja, relatywizm, mitenki. A jakie jest słowo na dzisiaj, spytałam mój słownik, otwierając na chybił trafił. Tak przyszło do mnie słowo przyzwoitość. Piękne słowo. Od razu pomyślałam sobie, jaki świat byłby piękny, gdyby dyby każdy z nas zachowywał się przyzwoicie. Tak po prostu.
Co to znaczy; przyzwoity, przyzwoicie? Definicja jest prosta: postępujący zgodnie z normami moralnymi i obyczajami. Tyle. Ma w sobie jednak taką moc, że wystarcza za cały Dekalog. Może kiedyś przyśnię taki sen: po ziemi stąpają sami przyzwoici ludzie. Nie potrzeba żadnych norm prawnych, przepisów, przykazań, zakazów. Przykład? Lecąc tak od góry. Przyzwoity polityk. Ha, ha, ha, zaśmieje się niejedna/niejeden, że przyzwoity polityk to przecież oksymoron. Coś jak ciepłe lody, zimnie ognie. Albo żywy trup. Nie istnieje w naturze. Jest bytem metaforycznym, odmianą paradoksu.
Tu i teraz spytam się: dlaczego? Wyobrazić sobie przyzwoitego polityka wcale nie jest trudno. Zamknijmy zbiorowo oczy, wtedy pod powiekami ukaże się nam wizerunek człowieka, który: traktuje innych tak jak traktuje siebie (albo najbliższą ukochaną rodzinę), nie mija się z prawdą, ma szacunek dla swoich oponentów, nawet jeżeli nie zgadza się z ich poglądami, w żadnej sytuacji nie wykorzystuje uprzywilejowanej pozycji do osiągania prywatnych korzyści, słucha co inni mają mu do powiedzenia inni, i bierze to sobie do serca. Wystarczy, czy coś jeszcze warto dopisać?
W probierz przyzwoitości można włożyć każdy zawód. Weźmy lekarza. Gdyby każdy doktor leczył wszystkich pacjentów wedle swojej najlepszej wiedzy (czyli postępował zgodnie z przysięga Hipokratesa). Tutaj pozwolę sobie na dygresję, bo czasy mamy takie, że lekarze… No właśnie. Wielu z nich z poświęceniem zdrowia i życia własnego i najbliższych, w szpitalach covidowych walczy o najlżejszy oddech pacjenta.
Zdarzają się jednak i tacy, który uznali że pacjent jest dla nich zagrożeniem, bo jeszcze jakąś zarazę może na nich sprowadzić. Siedzą bezpiecznie domach, udzielając tele-porad medycznych. Doskonałą parodią takiej postawy jest dowcip, w którym lekarz telefonuje do straży pożarnej z prośbą o pomoc, bo jego gabinet (prywatny z pewnością) stanął w ogniu. Na co strażak ze stoickim spokojem odpowiada; teraz pracujemy zdalnie. proszę wziąć wielki garnek, napełnić go wodą i zdrowo chlusnąć w kierunku źródła ognia. Tyle w temacie ratowania zdrowia, a czasami życia przez telefon.
Idźmy dalej, no na analizę przyzwoitości czekają inne zawody, dajmy na to właściciel firmy. Szef, albo szefowa. Gdyby traktowali swoich pracowników jak równych sobie a nie jak bezmózgie ameby, którym wypłatę należy obciąć do minimum, i płacić tylko wtedy, gdy się upomną. A jeśli się upomną; zgnoić.
Możemy tu tak sobie gdybać i gdybać. Do końca świata, jeden dzień, tydzień a nawet miesiąc dłużej, Boję się, że skończy się na myśleniu życzeniowym. Pogdybajmy więc jeszcze.
Przyzwoitość a duchowni. Po odłożeniu na bok dyskusji, czy to zawód czy powołanie, skupmy się na przyzwoitości. Taki duchowny nie wyciąga ręki po wdowi grosz, nie rozpiera się w mercedesie, gdy jego wierni przyjeżdżają na msze rowerem. Jeszcze coś?
Skoro o powołaniu mowa, niektórzy twierdzą, że dziennikarz to zawód a nie powołanie. Załóżmy jednak że, zawód. To co w tym przypadku jest miernikiem przyzwoitości. Tworzenie informacji zgodnie ze swoimi przekonaniami politycznymi, czy zgodzie z prawdą? Szczucie jednych na drugich, wykrzywianie obrazu rzeczywistości, fabrykowanie półprawd i kolportowanie ich. Organizowanie nagonek medialnych, drwienie, szydzenie, obrażanie i deprecjonowanie swoich rozmówców.
Za moich czasów (oj ty, oj ty babuleńko) na studiach dziennikarskich wpisany do indeksu był taki przedmiot jak etyka dziennikarska. Odnoszę wrażenie, że słowo etyka znikło ze słownika wielu funkcjonariuszy medialnych, bo nie potrafię ich nazwać dziennikarzami. Bogiem a prawdą nie miało co znikać, bo takie słowo nigdy się w ich słowniku nie pojawiło.
Z przyzwoitością jest tak, jak z jadą na suwak. Wszyscy muszą się do niej stosować i wpuszczać kierowców z sąsiedniego pasa, nie cwaniakując, nie próbować się wciskać na trzeciego/czwartego. Podobnie jest z konceptem ogólnej przyzwoitości. By zadziałał, musi być powszechny, Najmniejszy wyłom powoduje szczelinę, przez którą natychmiast wciska się brak przyzwoitości, nikczemność, niegodziwość. W zderzeniu przyzwoitości z niegodziwością zwycięzca jest tylko jeden.
Zaczęło się od przyzwoitości, a tu już w kolejne po swoje ustawiły się. zaufanie, życzliwość, rozsądek, szacunek, przyjaźń, godność, etyka. Czy jest dla nas miejsce w polskiej rzeczywistości roku 2020? Pytanie dobre jak każde inne. Na odpowiedź czekam pod adresem: czas_na_przyzwoitosc@
Najnowsze komentarze