Jeszcze go nie widać. Jeszcze na niebie rządzi słońce, panując nad temperaturą i nie pozwalając zejść jej poniżej groźnego pułapu. Jeszcze… Jeszcze kilka, a może kilkanaście dni. A potem? Słyszy się pogłoski, że znowu zaatakuje. Bezpardonowo, brutalnie. Czai się w hałdach flotu, składowanych w czeluściach piwnic, w śmieciach magazynowanych z myślą, że trafią do pieca, w stosach mokrego drewna. W zdezelowanych silnikach starych samochodów, gdzie tylko czeka, by go uwolnić z rury wydechowej.

Pewnie już wiecie, co mam na myśli. O tak. Smog nasz powszedni, jesienno – zimowo – wiosenny. To dobry pretekst, by wspomnieć o pakiecie klimatycznym, a dokładniej o młodzieżowych protestach klimatycznych „Fridays for Future” (Piątki dla przyszłości).

Ja osobiście z określeniem „młodzież”, pożegnałam się dawno, a w wiek, zwany nastoletnim weszło moje dziecko, lat 14. Jako dumna mama muszę pochwalić się, że wzięła w piątek, 20 września, udział największym w Europie proteście klimatycznym młodzieży, a mianowicie w tym, który przeszedł ulicami Berlina. Przeciwko niekorzystnym zmianom klimatu miało tam protestować pierwotnie 100 tys. osób, a pojawiło się prawie 270 tys., wśród nich dzieci i młodzież ze szkoły waldorfskiej w Bielsku Białej. Swoją drogą nie słyszałam, żeby w Bielsku Białej protestował ktokolwiek. Smutne. Tego dnia znalazłam za to info o nowym samochodzie prezydenta BB, i o tym, że w Cieszynie, tuż przy średniowiecznej wieży, uwiecznionej na dwudziestozłotowych banknotach, ma stanąć maszt telefonii komórkowej. Informacje o zjawiskach raczej środowisku nie sprzyjających.

W Berlinie Piątki dla Przyszłości traktowane są niezwykle poważnie. Ćwierć miliona ludzi na ulicach robi wrażenie. To się nazywa efekt kuli śnieżnej, bo jak może pamiętacie, wszystko zaczęło się od protestu młodziutkiej, 16-letniej Szwedki, Grety Thunberg. Wątek obrony środowiska naturalnego podchwycili młodzi ludzie na całym świecie. W jeden z letnich piątków, przed budynkiem Sejmu pojawiła się samotna 13-letnia Inga Zasowska, dziewczynka z warkoczykami, która poszła śladem swojej szwedzkiej koleżanki, na początek w jednoosobowym proteście. Na trzynastolatkę (sic), jak stado wilków, rzuciło się kilu polityków rządzącej partii, bo łatwo jest obrażać, poniżać i deprecjonować dziecko. Jeden z parlamentarzystów, reprezentujący blok rządzący Polską niepodzielnie napisał: „Trudno o tej dziewczynce powiedzieć: 'rezolutna’. Równie trudno uwierzyć, że to jej własna inicjatywa”.

Nie pomyślałam o nim pochlebnie, raczej jako o bycie niegodnym. Miesiąc temu – przypadkiem, służbowo – spotkałam posła w Opolszczyzny. O miłej aparycji, relatywnie młody, przystojny, nieźle ubrany. Nie żebym go jakoś specjalnie polubiła od pierwszego wejrzenia, ale i specjalnej niechęci do niego nie poczułam. Do do tego, że ktoś ma inne poglądy polityczne niż ja, już dawno się przyzwyczaiłam, i świat się na tym nie kończy. Ale.. No właśnie… Szukając informacji o strajku klimatycznym dotarłam do artykułu, w którym podano nazwisko posła pastwiącego się nad Ingą za to, że śmiała… Ku mojemu zdziwieniu autorem wypowiedzi okazał się pan Kamil, wzmiankowany wyżej poseł z Opolszczyzny, Zrobiło mi się przykro i poprosiłam los, by na mojej drodze nie stawiał więcej takich ludzi.

Protesty, takie jak ten w Berlinie, odbyły się na całym świecie, nie wyłączając rosyjskiej dalekiej północy, Afryki, zagrożonej reżimem Kolumbii, w Polsce również. Młodzież protestuje pod różnymi hasłami. Jedno z nich, przemawiające do mnie, mówi o tym, że nie mamy na to, co się dzieje planu B, ani zastępczej planety.

W Berlinie protestowała nie tylko młodzież. Martin, niemiecki kuzyn mojego męża, przesłał mi kilka swoich zdjęć z udziału w piątkowej demonstracji, a poszedł tam ze swoim trzyletnim synkiem. Niech młody uczy się i nasiąka. Obok niego, niemal ramię w ramię szedł starszy pan, niosący niewielki transparent Przyszłość dla naszych wnuków”. Takie sytuacje sprawiają, że robi mi się cieplej na sercu.

Jedni protestują na ulicach, inni pozywają państwo za to, że nie robi nic w sprawie smogu. Z takim właśnie pozwem wystąpił redaktor Mariusz Szczygieł, którego bardzo cenię jako reportażystę, autora książek i człowieka. Dlaczego pozywa smog? Kilka słów wyjaśnienia, zaczerpniętych z jego profilu na FB. W ub. r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nasze państwo nie wykonuje zaleceń antysmogowych i wprost odpowiada za to, że powietrze jest złe. Jak wylicza Polski Alarm Smogowy, rząd wykonał zaledwie 7% rocznego planu wymiany kopcących pieców, a w ujęciu wieloletnim – mniej niż 1%, i planuje ograniczyć roczne wydatki na walkę ze smogiem nawet o 25 %.

Jeszcze go nie widać. Jeszcze na niebie rządzi słońce, panując nad temperaturą i nie pozwalając zejść jej poniżej groźnego pułapu. Jeszcze… Jeszcze kilka, a może kilkanaście dni. A potem? Słyszy się pogłoski, że znowu zaatakuje. Bezpardonowo, brutalnie. Czai się w hałdach flotu, składowanych w czeluściach piwnic, w śmieciach magazynowanych z myślą, że trafią do pieca, w stosach mokrego drewna. W zdezelowanych silnikach starych samochodów, gdzie tylko czeka, by go uwolnić z rury wydechowej.

Pewnie już wiecie, co mam na myśli. O tak. Smog nasz powszedni, jesienno – zimowo – wiosenny. To dobry pretekst, by wspomnieć o pakiecie klimatycznym, a dokładniej o młodzieżowych protestach klimatycznych „Fridays for Future” (Piątki dla przyszłości).

Ja osobiście z określeniem „młodzież”, pożegnałam się dawno, a w wiek, zwany nastoletnim weszło moje dziecko, lat 14. Jako dumna mama muszę pochwalić się, że wzięła w piątek, 20 września, udział największym w Europie proteście klimatycznym młodzieży, a mianowicie w tym, który przeszedł ulicami Berlina. Przeciwko niekorzystnym zmianom klimatu miało tam protestować pierwotnie 100 tys. osób, a pojawiło się prawie 270 tys., wśród nich dzieci i młodzież ze szkoły waldorfskiej w Bielsku Białej. Swoją drogą nie słyszałam, żeby w Bielsku Białej protestował ktokolwiek. Smutne. Tego dnia znalazłam za to info o nowym samochodzie prezydenta BB, i o tym, że w Cieszynie, tuż przy średniowiecznej wieży, uwiecznionej na dwudziestozłotowych banknotach, ma stanąć maszt telefonii komórkowej. Informacje o zjawiskach raczej środowisku nie sprzyjających.

W Berlinie Piątki dla Przyszłości traktowane są niezwykle poważnie. Ćwierć miliona ludzi na ulicach robi wrażenie. To się nazywa efekt kuli śnieżnej, bo jak może pamiętacie, wszystko zaczęło się od protestu młodziutkiej, 16-letniej Szwedki, Grety Thunberg. Wątek obrony środowiska naturalnego podchwycili młodzi ludzie na całym świecie. W jeden z letnich piątków, przed budynkiem Sejmu pojawiła się samotna 13-letnia Inga Zasowska, dziewczynka z warkoczykami, która poszła śladem swojej szwedzkiej koleżanki, na początek w jednoosobowym proteście. Na trzynastolatkę (sic), jak stado wilków, rzuciło się kilu polityków rządzącej partii, bo łatwo jest obrażać, poniżać i deprecjonować dziecko. Jeden z parlamentarzystów, reprezentujący blok rządzący Polską niepodzielnie napisał: „Trudno o tej dziewczynce powiedzieć: 'rezolutna’. Równie trudno uwierzyć, że to jej własna inicjatywa”.

Nie pomyślałam o nim pochlebnie, raczej jako o bycie niegodnym. Miesiąc temu – przypadkiem, służbowo – spotkałam posła w Opolszczyzny. O miłej aparycji, relatywnie młody, przystojny, nieźle ubrany. Nie żebym go jakoś specjalnie polubiła od pierwszego wejrzenia, ale i specjalnej niechęci do niego nie poczułam. Do do tego, że ktoś ma inne poglądy polityczne niż ja, już dawno się przyzwyczaiłam, i świat się na tym nie kończy. Ale.. No właśnie… Szukając informacji o strajku klimatycznym dotarłam do artykułu, w którym podano nazwisko posła pastwiącego się nad Ingą za to, że śmiała… Ku mojemu zdziwieniu autorem wypowiedzi okazał się pan Kamil, wzmiankowany wyżej poseł z Opolszczyzny, Zrobiło mi się przykro i poprosiłam los, by na mojej drodze nie stawiał więcej takich ludzi.

Protesty, takie jak ten w Berlinie, odbyły się na całym świecie, nie wyłączając rosyjskiej dalekiej północy, Afryki, zagrożonej reżimem Kolumbii, w Polsce również. Młodzież protestuje pod różnymi hasłami. Jedno z nich, przemawiające do mnie, mówi o tym, że nie mamy na to, co się dzieje planu B, ani zastępczej planety.

W Berlinie protestowała nie tylko młodzież. Martin, niemiecki kuzyn mojego męża, przesłał mi kilka swoich zdjęć z udziału w piątkowej demonstracji, a poszedł tam ze swoim trzyletnim synkiem. Niech młody uczy się i nasiąka. Obok niego, niemal ramię w ramię szedł starszy pan, niosący niewielki transparent Przyszłość dla naszych wnuków”. Takie sytuacje sprawiają, że robi mi się cieplej na sercu.

Jedni protestują na ulicach, inni pozywają państwo za to, że nie robi nic w sprawie smogu. Z takim właśnie pozwem wystąpił redaktor Mariusz Szczygieł, którego bardzo cenię jako reportażystę, autora książek i człowieka. Dlaczego pozywa smog? Kilka słów wyjaśnienia, zaczerpniętych z jego profilu na FB. W ub. r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nasze państwo nie wykonuje zaleceń antysmogowych i wprost odpowiada za to, że powietrze jest złe. Jak wylicza Polski Alarm Smogowy, rząd wykonał zaledwie 7% rocznego planu wymiany kopcących pieców, a w ujęciu wieloletnim – mniej niż 1%, i planuje ograniczyć roczne wydatki na walkę ze smogiem nawet o 25 %.

Czego nie zrobiliśmy, my jako obywatele i nasz rząd, można by wyliczać godzinami. Niczego sobie bardziej nie życzę, jak napisać kolejną bajkę o tym, co udało nam się zrobić, i jak wspaniale żyje się nam, oddychając zimą czystym powietrzem. Pomożecie???