Biłam się z myślami, zastanawiałam… może jednak coś optymistycznego i neutralnego. Ale nie da się. Od tego tematu, w tym momencie, po prostu nie da się uciec.

Z dnia na dzień, bez zbytniego planowania, takie mam podejście do życia. Może w myśl sentencji: jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu swoje plany na przyszłość.

Na przełomie stycznia i lutego, po wielu rozmowach telefonicznych, przesłanych mailach, po dziesiątkach mniej lub bardziej szczegółowych ustaleń zaplanowałam cykl spotkań autorskich w 7 bibliotekach w centralnej i północnej Polsce. Początek 18 marca w Barcinie, i po kolei: Grudziądz, Stromiec, weekend w stolicy, i od poniedziałku 23 marca: Warszawa Bielany, Karczew, Otwock, Kutno…

Tymczasem… Koronawirus, epidemia, zamknięte szkoły i biblioteki, samoizolacja, zakaz wychodzenia z domu. Zresztą o czym tu pisać. Każdy z was czuje to na własnej skórze. Dodam, że sezon na takie spotkania kończy się wraz z rokiem szkolnym, a zarobione pieniądze powinny mnie zabezpieczyć na jakiś czas. Wszystko zniknęło, ulotniło się jak jakiś sen złoty, albo Sen srebrny Salomei, nawiązując do literatury.

Nie użalam się tu nad sobą. Stało się, trzeba żyć dalej, i raczej postawić na sentencję: obyśmy wszyscy zdrowi byli!

Zresztą każdy może tę moją historię zastąpić swoją. Bo ilu z Was musiało zmierzyć się z podobnym problemem. Bary, restauracje, hotele, biura podróży zamknięte. Lista jest długa, bardzo długa. Do tego niepewność, co dalej. Co dalej z naszym zdrowiem, bo pomimo propagandowych zapewnień rządu, sytuacja w służbie zdrowia wcale nie jest taka cudowna, jak próbują nas przekonać. Żyjemy wśród ludzi, a każdy zna kogoś, kto ucierpiał na epidemii. Na dzisiaj, na teraz! A co przed nami? Z zasady jestem optymistką, i piszę sobie w głowie optymistyczne scenariusze. Rzeczywistość czasami idzie tym samym tropem, ale często je weryfikuje. Zmieniając kolor z białego na szary, a czasami na czarny.

Zamknięci w domach, bombardowani zewsząd jak najgorszymi, smutnymi informacjami o kolejnych zachorowaniach, śmierciach, krematoriach, które nie nadążają ze spalaniem ofiar koronawirusa. Epatowani obrazami trumien, przepełnionych szpitali.

Wiadomość z dzisiaj: Belgijskie Stowarzyszenie Gerontologii i Geriatrii wydało nowe wytyczne dla ośrodków opieki dla osób starszych. Opiekunowie nie powinni wysyłać do szpitali starszych z podejrzeniem zakażenia, jeśli są przekonani, że taka osoba nie przeżyje leczenia i choroby. Takie działanie ma uchronić szpitale przed przeludnieniem oraz ryzykiem rozprzestrzeniania się wirusa. By starym ludziom pozwolić umrzeć w znajomym i przyjaznym otoczeniu.

Czytam, czytam raz jeszcze i nie wiem, co o tym myśleć. Pamiętacie ze szkoły ten fragment z Mickiewicza: czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko.

Czucie i wiara krzyczą we mnie: tak nie może być, nie można naszych dziadków, rodziców skazywać na śmierć, dzięki nim żyjemy, nie zasłużyli sobie, to nieludzkie, niehumanitarne!

Wtedy szkiełko i oko wtrącają swoje kilka groszy: to się już dzieje, we Włoszech, w Hiszpanii, lekarze stanęli przed koniecznością selekcji, bo nie dla wszystkich wystarczyło w szpitalach respiratorów. Ma to nawet fachową nazwę: triaż,(triage) segregacja, sortowanie – procedura medyczna, umożliwiająca służbom medycznym segregację rannych, w zależności od stopnia obrażeń oraz rokowania.

Czucie i wiara posuwają przykład: twój tato, rocznik 38, chory wujek też niemłody.

Szkiełko i oko milkną!

Hiszpania cierpi. Koronawirus zabrał tam do tej pory prawie siedem i pół tysiąca osób. To właśnie w Hiszpanii, w domach opieki dla starszych osób znajdowano w łóżkach martwych podopiecznych, bo personel uciekł i zostawił ich na pastwę losu. Jedyny taki przypadek Europie. O innym, na razie przynajmniej, nic mi nie wiadomo. Tymczasem prasa donosi: … grupa młodych ludzi zaatakowała kamieniami karetki, przewożące 28 starszych pacjentów zakażonych koronawirusem, by zapobiec umieszczeniu seniorów w domu opieki w mieście La Linea de Concepcion. Protestujący próbowali zablokować drogę karetek, parkując samochód na środku drogi. Kiedy seniorzy przyjechali na miejsce, grupa mieszkańców zaczęła rzucać kamieniami i wykrzykiwać obelgi w kierunku ambulansów. W stronę policjantów, którzy interweniowali, poleciały materiały wybuchowe. Zatrzymano dwóch mężczyzn w wieku 32 i 25 lat.).

Komentarz? Nie przychodzi mi do głowy nawet jedna sensowna myśl. Tylko taka, że strach robi z ludźmi zrobić straszne rzeczy. Na zdjęciu w gazecie pokazano twarz przewożonej staruszki, czyjejś babci. W jej oczach nie było strachu, był przerażający smutek.

Nie lubię liczb. Wolę składać litery w słowa, słowa w zdania, a zdania w opowieść. Liczby kocha mój Książę Małżonek, analityk i statystyk. Jednak i ja muszę się czasami nad liczbami pochylić, choć niechętnie. Warto pamiętać: życie w składa się w 10% z tego, co Ci się przytrafi, oraz w 90% z tego, jak na to zareagujesz!