Jeszcze żyje. Ale jak długo pożyje, nie wiadomo? Najmłodsze bocianiątko. Tak naprawdę będzie to historia o rodzicielskiej miłości i poświeceniu. Dłuższa historia, jednak z myślą o niecierpliwych opowiem ją w skrócie. W Ustroniu jest bocianie gniazdo, a na nim kamera. Od czternastu bodaj lat grupa zapaleńców obserwuje kolejne lęgi bocianów. Raz udane, raz całkiem stracone, czyli bez odchowania młodych. W tym roku wykluły się cztery bocianki, dwa niemal równocześnie. To Starszaki. Średniak jest o trzy dni młodszy, a Maluszek pięć dni młodszy od starszych braci. Pięć dni w życiu małego bocianka to bardzo dużo.

Całą niedzielę (czyli 31 maja 2020) padał deszcz. Dosłownie calutką. Deszcz może być dla bocianów dobry, a może być zabójczy. Wczorajszy nie był dobry bo uziemił bocianiego samca, zbyt mokre skrzydła nie pozwalają wystartować, wzbić się. W gnieździe została samica. I ponad 12 godzin trzymała w cieple i ochraniała przed deszczem swoje młode. Wstawała ledwie na kilka chwil by otrzepać pióra. Wieczorem bocianiemu tacie udało się dolecieć do gniazda, nie miał jednak dla dzieci jedzenia. Grzał je własnym ciałem cała noc. Młode dostały jeść dopiero po 24 godzinach. Taka przerwa dla maluszka może okazać się zbyt długa. Na razie jeszcze walczy, tli się w nim jeszcze okruszek życia.

Czasami myślę, że ludzi którzy krzywdzą zwierzęta powinno się zamykać do takiego specjalnego więzienia. Z wielkimi monitorami na ścianach, a na tych monitorach przerwy, dniem i nocą, powinny lecieć filmiki pokazujące, że zwierzęta to istoty czujące i cierpiące dokładnie tak samo jak ludzie. Właśnie takie filmy, gdzie troskliwi rodzice z bogatego świata zwierząt opiekują się z poświęceniem swoim potomstwem. Albo rozkoszne filmiki, jak ten o jelonku skaczącym przez fale. Emanowała z niego czysta radość życia, zachowywał się jak szczęśliwe dziecko, uderzając kopytkiem w rozbrajające się o piasek fale. Od czasu do czasu też powinny się tam pojawić zdjęcia zwierząt, skrzywdzonych przez ludzi. By mocno zapadły w pamięć. Chociaż nie wiem, czy przez cynizm i bezduszność potrafi się przebić szacunek i zrozumienie dla zwierząt?

Dla kogo byłyby te więzienia. Na przykład dla faceta, który ścina drzewo, widząc jak wrona broni gniazda z młodymi. Dla leśników, którzy od kilku dni prowadzą w wielu województwach w Polsce wycinkę drzew. W lokalnym dodatku gazety ubolewano, że ścięte przez nich drzewa zatarasowały szklaki turystyczne. Nikt jednak nie pochylił się nad tym, że wycinkę prowadzi się w okresie lęgowym, a wiele z tych drzew jest domem dla zwierząt, dla ptaków w szczególności. I tak na ziemię lecą drzewa, a wraz z nimi młode dzięcioły, uwiezione w dziuplach. W dziuplach, które miały być bezpiecznym schronieniem.

Tylko że od kiedy na Ziemi pojawił się człowiek, dla zwierząt nie ma już bezpiecznych miejsc.

W zadawaniu cierpienia zwierzętom ludzie doszli do perfekcji. Zresztą tak samo okrutnie potrafią krzywdzić i zabijać się nawzajem. A tych, którzy bronią praw zwierząt, spycha się na margines normalności. Marginalizuje, Nazywa oszołomami, eko-terrorystami. Wariatami, dla których życie zwierząt jest cenniejsze niż życie ludzi. Obraża się ich, odczłowiecza, stawia w jednym rzędzie z bronionymi zwierzętami, i pozwala na ich odstrzał.

Szacunek dla zwierząt jest miarą naszego człowieczeństwa. Niestety, w Polsce ostatnimi czasy mamy do czynienia ze spektakularnym odczłowieczaniem. Myśliwi mają większe praca niż przeciętny obywatel, a już na pewno większe niż obrońcy zwierząt. Tych ostatnich chce się karać za interwencje na rzecz krzywdzonych zwierząt. W zgodzie z prawem można truć pszczoły pestycydami.

Media coraz częściej donoszą o aktach barbarzyństwa wobec zwierząt. Pod Mińskiem ktoś „ukrzyżował” żurawia, przybijając jego skrzydła i dziób do ziemi. Niedaleko Krotoszyna znaleziono na polu martwe ptaki. Kruki, błotniaki i bielika. Ktoś podrzucił im zatrute mięso. Mam całą długą listę takich przypadków. Poszperajcie w pamięci, pewnie też słyszeliście o tym, jak ludzie (niektórzy oczywiście) traktują zwierzęta.

Pytanie: ludzie, co się z nami stało? nasuwa się samo. Nachalnie, głośno. Świdruje w głowach jak włączona na pełną moc wiertarka udarowa. Ludzie, co się z nami stało??